Nie chcę się napinać, starać, udowadniać. To nie o mnie. Tylko o tej wersji z plakatu, z czyichś ust, z moich daremnych pragnień.

Nie chcę tak ciągle na wyrost i w zmęczeniu. To tak trudne. Tak się ciągnie i zamiata przestrzeń zamiast ją wypełniać moim światłem.

Nie chcę tak od razu i z pewnością. To tak ostre. Tak kłuje, razi, wkręca się pod żebra, błyskawicznie nokautuje racją i racjonalnością przekonań.

Nie chcę tak żyć, gdzie nie można zabłądzić, popełnić błędu, przeoczyć, ukruszyć czegoś, skruszeć samemu, zmarnieć, zasłabnąć, wyłączyć się na chwilę lub dwie.

Chcę tak, jak się da, wtedy kiedy się da i z kim się da – rozmawiać i milczeć, działać i być. Bez oczekiwań, bez życzeń, bez „lepiej zrób tak albo inaczej”.

Chcę sobie dla siebie ze sobą usiąść w cieniu i tak przetrwać czasem do wieczora, by spokojnie zasnąć i na nowo się obudzić rano z energią słońca spod chmur.

Zwyczajnie.

Napisz swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *