Wstęp

Co zrobić z silnie odczuwalną niechęcią do kogoś, kto tak bardzo się stara względem nas? Tkwić w narastającej irytacji wywołanej kolejnym kontaktem, trwać w poczuciu winy, że to chyba ja jestem złym człowiekiem i być coraz bardziej niezadowolonym ze swoich niewystarczająco miłych reakcji? Mimo tych wyrzutów sumienia niechęć się nie zmniejsza, a potęguje w dodatkową niechęć – do siebie.

A może warto zatrzymać się i z ciekawością przyjrzeć tej niechęci? Śmiało zaprosić ją, odważnie popatrzeć jej w czy i przyjąć, że skoro tak intensywnie jest obecna, to z czymś ważnym przychodzi. Zaufać intuicji i otworzyć się na to, co pojawi się wraz z akceptacją tej niewygodnej i trudnej emocji.

„Widzę cię, czuję cię. Skoro tu jesteś, pozwól, że się tobie przyjrzę. Co chcesz mi powiedzieć, w jaką stronę chcesz skierować moją uwagę? Co jest ważne? Dlaczego to jest ważne? O co chcesz zadbać?”

Wprowadzany podczas kursu MBSR proces RAIN pomaga przepracować trudne emocje: R- rozpoznać, A- akceptować, I- interesować się, N- nie utożsamiać się z nimi. Można ten proces przeprowadzić samodzielnie, w grupie lub w ramach sesji coachingowej. Przyjrzyjmy się konkretnej sytuacji niechęci do kogoś, kto tak bardzo się stara względem nas, a my… chcemy być jak najdalej od niego. Opisane doświadczenie jest prawdziwe i stanowi przykład pracy indywidualnej z klientem w programie Mindfulness.

R – rozpoznanie

Jakie doznania pojawiają się w ciele, gdy przywołuję wrażenie niechęci?… Czuję jak żołądek się kurczy, a jego treść podnosi, w gardle narasta gula, pojawia się niesmak w ustach i wydaje się, jakby zbierało mi się na wymioty. Zaciskają się szczęki, następuje nerwowe przełykanie śliny, serce bije mi szybciej, a oddech się spłyca. Napięcie wzrasta – wycofuję się, kulę, jawnie unikam… Niedobrze mi.

A – akceptacja

Intencja akceptacji ucieka dopóty, dopóki akceptacja jest forsownie kierowana w stronę osoby wywołującej niechęć, a nie w stronę samej niechęci jako energii wędrującej po ciele od dołu do góry. Próbuję akceptować tego człowieka i … nie mogę „się do tego zmusić”. Ale gdy otwieram się na niechęć z odseparowaniem od obiektu tej niechęci to… nagle czuję ulgę i … przyzwolenie na przypływ… jeszcze większej fali niechęci. Niechęć rośnie niezatrzymywana, by stanowczo chronić mnie przed obiektem, który jest jej źródłem. I w tym momencie mogę niechęć w całości i z wdzięcznością przyjąć. Jestem z nią w dobrym kontakcie.

I – interesowanie się

Obserwuję jak niechęć rozrasta się, rozlewa szeroko i wcześniejsze nieprzyjemne odczucia w ciele zamieniają się w obrazy przyrody. Widzę intensywnie zielony ukwiecony żywopłot, który tworzy żywe ogrodzenie – piękne, kolorowe, miękkie, pobudzające zmysły, a zarazem kojące.  W moim ciele pojawia się rytmiczny i spokojny oddech, który współgra z szumem kołyszącej się wokół kwiato-zieleni. Harmonia z naturą jest wszechobecna. I wszechobecne jest przeczucie, że rolą niechęci jest ochrona tego, co żywe i piękne.

N – nieutożsamianie się

Wiem, że niechęć nie jest czymś, co stanowi stały element mojego życia. To mechanizm obronny, którego rolą jest zwrócenie uwagi na coś, co toksyczne, czy niezdrowe. Czasami uaktywnia się we mnie, gdy podejmuję niełatwe decyzje, a tu i teraz zamanifestowała się podczas przyglądania się relacji z kimś, kto stara się być bliżej mnie, ale coś mnie od niego odrzuca, pomimo całej jego „sympatyczności” (pozornej? nachalnej?).

Finałowa interpretacja

Przepracowanie trudnej emocji nie kończy się więc akceptacją osoby, wobec której żywię niechęć. Kończy się akceptacją… granicy, oddzielenia od tej osoby, zgody na trwały i wyraźny opór wobec niej. Kończy się zrozumieniem mechanizmu, który izoluje od tego, co ukrywa się pod płaszczykiem starań. Bo… choć słodki, cukier szkodzi. A jego nadmiar może zatruć lub uzależnić. Intuicyjna niechęć chroni mnie przed tym, co nie służy życiu i nie wspiera jego świętych wartości. Całą sobą poczułam, że ta niechęć to ewolucyjna mądrość. Strażnik.

Kiedy w pełni przyjęłam tę niechęć, wtedy mały czarny człowiek wobec którego ją żywiłam, w wyobraźni jeszcze bardziej skarlał i sczerniał i … przestał się starać. Zaczął odchodzić cicho i ze smutkiem w stronę pustyni. Chyba trudno mu było z tą wolnością od założenia, że warto i wolno mu się starać. Znikał z pierwszego, drugiego i kolejnego planu mojej wyobraźni idąc tyłem aż stał się czarną kropką na horyzoncie.  Razem z nim rozpuszczała się fatamorgana – iluzja bliskości, gdy nie ma chęci. Ale przestrzeń, która po nim pozostała nie była pusta… coraz bardziej rozkwitała, transformowała się bujnie i intensywnie. Żyła. Proces RAIN był dla mnie jak odżywczy deszcz. Widziałam, jak na wyciągnięcie ręki blisko falowała ukwiecona święta granica, gdy daleko odchodził ten, kto tak bardzo starał się jej nie uszanować. 

 

Medytacja trudnych emocji – jej siła i jasność przekazu – to dobry kierunkowskaz w poszukiwaniu rozwiązań, które pojawiają się nie tylko z poziomu głowy. Ta medytacja integruje też przesłanie, które klient otrzymuje z ciała i serca, jeśli zechce się na nie otworzyć i usłyszeć ich subtelny cichy głos. To proces czysto organicznej łączności z życiem.

Napisz swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *