Obiecałaś…

Tak, obiecałam i dotrzymuję słowa 😊 Zwolniłam tempo i zwalniam siebie z uwięzi.

Z okazji 50 urodzin, które będę obchodzić w tym roku, dałam sobie prezent w postaci wolności od presji i pośpiechu.  Od osiągania doskonałości, która i tak jest niemożliwa do osiągnięcia. Od starania się tak bardzo, że puchnie głowa i boli krzyż. Pozwoliłam sobie szanować swoją równowagę i dać sobie prawo do uważnego balansu. Nie udowadniać, że jestem niezastąpiona i nie czekać na głaski z dobrze wykonanego kolejnego zadania ponad normę. Odważnie zrywam ze posłusznymi schematami zadowalania innych i czekania na aprobatę w kwestiach zawodowych i osobistych.

  • Dlaczego tak późno? – ktoś zapyta.

Cóż, lubię symbolikę – 50 lat brzmi dumnie i mnie cieszy, a wiedzę transformuję w mądrość w swoim nieco flegmatycznym stylu, no i zawsze lepiej późno i niż później, prawda? Wychowanie i edukacja przez tresurę nagminna w czasach mojej młodości spowolnia dojrzewanie do szczęścia… Poza tym, podczas wakacji spotkałam wiedźmę (!), kobietę, która wie więcej i ona nazwała to, co i ja wiedziałam, a dotąd nie realizowałam – taki solidny przekaz w podwójnej dawce jest nie do zignorowania. Nadszedł w końcu czas na czułe szczere solidne „OSIĘDBANIE”!

  • Zaczęłam już pierwszego dnia wakacji.

Powróciłam do zdrowej regularnej praktyki – gimnastyki (gimnastykę umysłu wykonuję codziennie od lat, jest nią medytacja). Z gimnastyką ciała bywało różnie, głównie jak mi się chciało, bez względu na to, czego potrzebowało ciało. Teraz każdego dnia jest albo spacer w lesie, albo rower po okolicy, albo joga na macie. Nie ma dnia bez ruchu i świeżego powietrza. No way dla podtrzymywania słabości i spięcia. Czuła dyscyplina wzmacnia.

  • Słoneczne lato temu sprzyjało przebardzo.

Ale i teraz, mimo września, nie odpuszczam. Samodyscyplina zbudowała zdrową rutynę i włączyła w ramy dnia to, co dodaje energii jako must have. A warto mieć zasoby energii, gdy zbliżają się jesienne deszcze, dreszcze, wiatry i sezon opadających nastrojów i liści. Bo wtedy naturalnie się kulimy, zamykamy w domu, chowamy w sobie. Taki zewnętrzny i wewnętrzny chłodek, który się skrada i z zaskoczenia napada, cap – mam cię! a człowiek się … zapada w sobie coraz głębiej. Dobry nawyk zdrowej aktywności, zbudowany w przyjaznych warunkach, da się zastosować także w tych trudniejszych chwilach, jeśli jest wytrenowany. No way dla sezonowego wyczerpania. Liczy się motywacja wypływająca z intencji troski o siebie. Profilaktyka, by nie musieć interweniować w kryzysie.

  • Coraz chłodniejsze poranki i wieczory.

Dlatego dbam o rozgrzanie ciała. Napary z imbiru, jaglanka z cynamonem. Cieplejsze ciuchy. Sezon doskonałych warzyw i owoców na wyciągnięcie ręki! Czekałam na dynie. Z olbrzymim wyrzutem sumienia, że rok temu obeszłam się smakiem, bo popandemicznie zapracowana i skupiona na pomaganiu innym, odpuściłam „kulinarne fanaberie”. Jak mogłam sobie i dyniom to zrobić?…. Nie wiem. Ale zrobiłam to, a uwielbiam ich kolor i aromat i smak. Już są! pomarańczowo-słoneczne pagórki na polu przywołują do intuicyjnego kucharzenia. No way dla rezygnacji z sezonowych przyjemności. Tak szybko przemijają.

  • Pamiętam o radości czerpanej z pozytywnych wspierających relacji.

Całe wakacje spędziłam w ten sposób. Z rodziną w dbałości o zgodę, z przyjaciółmi we współradości, z wyjazdami opartymi na ważnych wartościach, a nie na przypadkowości. Yes dla uśmiechu i współbycia. Świadome wybory, podtrzymywane intencje, korygujące refleksje.

Teraz wiem, że na półmetku życia jestem dla siebie bardziej obecna tu i teraz. I spokojnie zadaję sobie pytania znane z kursu mindfulness:

  1. Czy uczę się czegoś, rozwijam, zmieniam w tym świadomym zatrzymaniu – celebrowaniu 50 lat?
  2. Czy jestem w stanie dzień w dzień żyć zgodnie ze swoimi założeniami (stosowanie uważności, współczucia, nieoceniania, niewysilania się, akceptacji, uprzejmej ciekawości, łagodności, cierpliwości, systematyczności oraz zaufania zarówno do siebie, jak i do życia)?
  3. Jakich dokonuję odkryć, z jakimi przeszkodami się mierzę?
  4. Czy czasem nie osądzam się zbyt surowo lub szukam dla siebie wytłumaczenia zanim spróbuję coś zrobić wystarczająco wiele razy?
  5. Czy jestem sceptyczna albo lekceważąca wobec swoich wysiłków prowadzenia uważnego niespiesznego życia? Czy próbuję je podważać, sabotować?
  6. Czy jestem nadgorliwa albo oczekuję natychmiastowych rezultatów związanych ze zmianą stylu życia?
  7. Jakie myśli w mijającym tygodniu wpływały na jakość mojego życia (wzmacniały czy osłabiały ją)?
  8. Czy znajduję czas na codzienne drobne przyjemności i je doceniam praktykując wdzięczność z przekonaniem, że wdzięczność to najtańszy bilet do szczęścia?
  9. Jak chcę zorganizować i realizować podejście do siebie i życia w jego drugiej połowie?
  10. Czy potrzebuję wsparcia w moich planach? Rozmowy z kimś, kto jest autorytetem, inspiracji z książek, podcastów, by w pełni zaangażować w życie oparte na dobrostanie?

 

Moje urodziny już w przyszłym miesiącu. Jestem gotowa na nowe otwarcie. Kurtyna w górę! Z ciekawością wchodzę w to, co mnie czeka w drugiej połowie podróży zwanej życiem.

2 komentarzy do “Symboliczny półmetek

Napisz swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *