Wyjazd Paryż – Bruksela – Berlin uważamy za zrealizowany i udany – dziękujemy za współbycie z nami i naszymi małymi przygodami.

Co to znaczy, że wyjazd się udał? Czy to tylko piękna pogoda, znane zabytki i sprawna logistyka? Hmmm….

Chciałabym to podsumować od takiej nieco psychologicznej strony.

 

WYJAZD SIĘ UDAŁ, to znaczy, że MY to zrobiliśmy. To nasza zasługa. Nasze piersi prężą się do medalu pod nazwą „Z rodziną ok nie tylko na zdjęciu” 😊

Paryż – Bruksela – Berlin i ofiar brak 😉

Konflikty zażegnane, nogi wymasowane, głowy porządkują dane, a serca zapisują najlepsze wspomnienia. Jednak nasze różne temperamenty dawały czadu. Choleryk, melancholik i flegmatyk w jednej podróży, dodatkowo jako boomerzy z nastolatkiem oraz naszymi odmiennymi preferencjami wyboru miejsc wartych zobaczenia i jedzenia – niezła mieszanka wybuchowa! A lonty bywały krótkie, bo wysokowrażliwi introwertycy powoli zbierają, zbierają i… nagle ni z tego ni z owego – eksplodują!!! Być razem w mega zmęczeniu i się nie dobić – bezcenne 😊

Jak to określił Czarek: „Jak na nasz spokojny styl życia i niechęć do ryzyka – mieliśmy bardzo intensywny czas.” Święte słowa – w totalnej różnorodności każdego dnia, przy braku doświadczenia w nowym lowcostowym sposobie podróżowania, przy bogatym programie. O tak!

Co wtedy?

Ja w chwili kryzysu zdiagnozowałam się regułą HALT! (i okrasiłam self-compassion)

Nie dlatego, że to Berlin, ale dlatego, że HALT zazwyczaj pomaga mi ZROZUMIEĆ z czego wynika poziom frustracji. A że idą wakacje, to dzielę się z Wami jak taka uważna samoobserwacja wygląda krok po kroku. Może skorzystacie (nie tylko) podczas rodzinnych wyjazdów 😊

 

Pozwól więc, by każda z liter akronimu HALT Cię zatrzymała z konkretnym pytaniem.

H – hungry? – tak, jestem głodna! Od kilku dni mam smaka na swoją poranną jaglankę z MOIMI orzechami, nasionami i przyprawami, na ogórka małosolnego z pomidorkiem na chlebku z tostera z MOIM domowym hummusem!!! Wymiotować mi się chce na myśl o kolejnej pizzy czy frytkach. Zwyczajne warzywka z kaszą – marzenie MOJEGO żołądka. Gdzie to znaleźć, by nie było za miliony monet? Zagubiona jestem i rezygnuję dla świętego spokoju, bo współobecnym wystarcza fastfood.

A – angry? – tak jestem zła! A nawet agresywna. Dlaczego tu taki bród i smród, jak tylko wyjdzie się poza ścisłe centrum turystyczne – buty kleją się do jakiejś mazi, żebracy i pijacy zaczepiają, gdzie są normalne higieniczne toalety?! No i dlaczego idziemy tak szybko, albo za długo? Albo akurat tu, gdy JA WOLĘ tam?! Oczywiście ktoś musi ostentacyjnie milczeć, a drugi rozkazywać, by było jeszcze trudniej. Mogliśmy zorganizować się lepiej. Co ja tutaj w ogóle robię?! Mam dość i płakać mi się chce.

L – lonely? – tak jestem samotna! Najczęściej czuję się tak w obcym tłumie. Gdy środki komunikacji miejskiej są takie odpychające, ludzie mijają się w pośpiechu bez uśmiechu, jakby byli pionkami przesuwającymi się na planszy w grze, byle do przodu. I jeszcze ta bolesna myśl, że tak wiele dla niewielu rzeczy jest dostępnych – luksus wystaw, ceny markowych towarów mnie przytłaczają, po co to i komu? samotność mi doskwiera, gdy otaczają mnie NIE MOJE wartości – choćby tandeta czy konsumpcjonizm.

T – tired? tak jestem zmęczona! Bo realizacja średnio się ma do pięknych marzeń i planów, bo do wprowadzanych na bieżąco zmian za szybko trzeba się dostosować, bo emocje są na wierzchu, bo nie ma gdzie się schować, chyba że na chwilę pod kapturem bluzy, wtedy oczekiwania innych i własne jakby odbijają się od uszu i mniej drażni świat. Bo MOJE zasoby wyczerpywalne, a plecak za ciężki, hałas za duży, luz za mały, komfort za rzadki, a tempo marszu za szybkie.

 

H A L T ! Gdy widzę deficyty w tych czterech obszarach: głodu (potrzeba jedzenia), złości (potrzeba niezależności i autonomii, decydowania o sobie), osamotnienia (potrzeba przynależności, wspólnoty i znaczenia), zmęczenia (potrzeba wygody, przewidywalności i spokoju) – S T A J Ę!

Na oparach nie ujadę daleko. POTRZEBUJĘ ZADBAĆ O SIEBIE zanim zrobię kolejny krok.

Mówię do siebie łagodnie: „Masz prawo czuć się bez energii, zirytowana, spięta, zniecierpliwiona, wyczerpana, rozczarowana, niezainteresowana, podrażniona, kiedy Twoje podstawowe potrzeby w tej chwili są niezaspokojone. Tak, układ nerwowy zbiera dane z tej chwili właśnie i reguluje się poprzez konkretne emocje, by podpowiedzieć Ci, że koniecznie potrzebujesz o siebie zadbać przed kolejną chwilą.”

Następnie pytam siebie czule: „Co możesz teraz dla siebie zrobić, by poczuć się lepiej – nie czekać na cud i po prostu z mądrością serca wziąć sprawy w swoje ręce POMIMO ZMĘCZENIA?”

 

Jak ja to zrobiłam?

  • zgodziłam się na propozycję męża, byśmy kolejny posiłek zjedli w Bodji – tybetańskiej cichej knajpce na uboczu, mimo niezadowolenia syna (bo zawsze ktoś będzie miał coś do powiedzenia, czasem więc ja mogę się postawić i wyrazić swoje potrzeby 😉 i wyłamania się z klimatu bazowania na typowej tradycji kulinarnej odwiedzanych miast
  • zadbałam o relacje (przepuściłam przez wewnętrzny filtr magicznych słów: proszę, dziękuję, przepraszam kilka ostatnich sytuacji) i okazało się, że:
  • nawet kiedy narzekam, otrzymuję dużo wsparcia – gdy świadomie proszę o nie, bez focha!
  • cały czas znajduję wieeeeeele powodów do wdzięczności – oj mam za co dziękować podczas tej podróży!
  • i łatwej mi odpuścić pewne rzeczy interpretowane jako przykre, gdy nie czepiam się sztywno SWOJEJ wizji dnia, wycieczki, ładu świata – umiem przeprosić za upór i omotanie własnymi projekcjami!

 

H A L T – nie pędź na ślepo i bądź dla siebie dobry człowieku.

Gdy ty się czujesz ze sobą dobrze, inni też poczują się z Tobą lepiej😉 A część brzuszna nerwu błędnego jest ugłaskana i mózg wchodzi w tryb ukojenia – podpowie neurobiologia. To fajny bezpieczny czas zadowolenia.

Ps. Zdjęcie znad tekstu oddaje ponoć mój łagodny profil podczas, gdy każda moja komórka wrzeszczała – niech nikt nie podchodzi. Gryzę, kąsam, kopię, bo potrzebuję wycofania społecznego, by się zregenerować do użytku wspólnego. Uszanować, nie prowokować, pls!

 

Wyjazd Paryż – Bruksela – Berlin uważamy za zrealizowany i udany.

Oczywiście, że zawsze mogliśmy postarać się bardziej, ale… co tam! Super czas moje Chłopaki! Jedyny taki – od szczegółu do ogółu nasz niepowtarzalny i odkrywczy.

 

 

Napisz swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *