– Czy wiesz, że gdy miałem 5 lat to straciłem przytomność w przedszkolu, ale nikt tego nie zauważył? – nagle powiedział mój syn.

– Ojej – przejęłam się jego wspomnieniem – pewnie Ci było smutno i się bałeś – taka poważna sprawa, a nikt nie reaguje.

– …  A jak miałem 6 lat to uciekłem z domu i też nikt tego nie zauważył…

– (??????????????????????????????????? 😉

 

Hmmm… co tam ląduje w naszej pamięci? I dlaczego absurdalne odłamki okrutnych myśli i kolczastych emocji są tak żywe? Co je generuje, a co później uruchamia?

„Nie jestem ważny, nie liczę się dla nikogo, moja obecność nie ma znaczenia…” Oznacza szukanie bezpiecznej więzi. Jako matka mogę być przekonana, że daję ją dziecku w pełni, ale małe serce we współpracy z szaleńczo rozbudowującym się mózgiem i tak mogą stworzyć iluzję separacji. Ile tu dziecięcej interpretacji o krzywdzie i zranieniu. Ile wołania: „Zauważ mnie! Tracę przytomność, uciekam – coś mnie w środku boli i krzyczę: tu jestem, widzisz?!” Ile w tym potrzeby uważnej obecności i empatii rodzica. Z jednoczesnym założeniem, że nie na wszystko mam wpływ. Na moc rażenia wybranych obrazków z przeszłości u dziecka w tym konkretnym momencie też nie.

Rozwijający się układ nerwowy szuka drogi do równowagi i spokoju. Konkretnie, bywa że mało subtelnie dla siebie i innych, dąży do dobrostanu: „Nie chcę, gdy czarno, chcę gdy biało. Nie chcę, gdy sam, chcę gdy razem. Słyszysz? Ufam Ci, mówię Ci, pomóż mi poczuć się lepiej!”

 

A może syn wrażliwy mi się urodził ponadprzeciętnie? Dzień później więc odrabiam lekcję uważności i empatii, by mu „dobrą” pamięć kształtować:

– Jacy wy ładni i fajni w tej klasie. (trwa zakończenie roku szkolnego w odświętnej bieli i granacie)

– Co?! To nie są aniołki, kwiatki, tęcze. To jest SZKOŁA mamo!!!

– Brzmi groźnie…

– Zrozum w końcu. Tu nie ma zmiłuj.

 

Tu nie ma jasności i przewidywalności. A może mechanizm inklinacji negatywnej się po prostu kłania? Widzenie trudności, by przetrwać. Zwracanie uwagi na nieprzyjemności, by się chronić. I starania matki, jej uważność i empatia okazują się mało skuteczne. Dziecko widzi to, co widzi. Warto zaufać mądrości tego widzenia. Towarzyszyć mu, podążać za nim.

Przyjmując, że Życie zadba o siebie najlepiej.

 

ps. dopytałam:

  • utrata przytomności w przedszkolu miała miejsce na placu zabaw, gdy spadł z drabinki i musiał w końcu sam się podnieść
  • ucieczkę z domu odbył w wyobraźni, stwierdzając, że i tak dojdzie tylko do śmietnika na ulicy, bo dalej się boi