Przywdzialiśmy ciało za ubranie w tym życiu do przeżycia. Obdarzeni zmysłami, by doświadczać maksymalnie mocno wszystkiego, czym życie tak hojnie darzy.
Do bólu być. W euforii kochać. Do bólu kochać. W euforii być. Albo zwyczajnie z dnia na dzień, z nocy na noc przesuwać swój cykl istnienia na osi czasu.
- Smakować i oblizywać się z zadowoleniem lub grymasić i wybrzydzać.
- Wąchać i rozkoszować się zapachem lub odwracać się z odrazą.
- Dotykać miękkie i szorstkie. Z włosem i pod włos. Odczuwać przyjemność lub brak.
- Patrzeć i mrużyć błogo oczy lub otwierać je z zadziwieniem nazbyt szeroko.
- Słuchać i drżeć z uniesienia lub krzywić się z powodu dysharmonii szeptu i krzyku.
- Istnieć mocno i dosadnie albo krucho i nieśmiało.
Życie to stół szwedzki. Dla kogoś wszystko, dla innego nic. Ktoś wybiera, ktoś inny mówi, że nie ma z czego. Nadmiar lub pustka. Ciągła interpretacja.
Kiedyś wrócimy z podróży zwanej życiem i włączymy nabyte doświadczenia w zbiorową świadomość. Póki co – eksperymentujemy. I ponawiamy próby badawcze: przeplatamy porażki i sukcesy. Niezniszczalni w sadzawce uczuć. Zbrukani i zmordowani albo szaleńczo podjarani. Podczepieni jak marionetki pod myśli i emocje zasypiamy i wstajemy. I znowu. Pionierzy, entuzjaści, żołnierze, niewolnicy, naukowcy. Ciasno nam bywa w ubranku tożsamości. I wtedy szukamy wolności…
Życie nie potrzebuje reklamy.
ŻYCIE – zagadka i przygoda. Formowanie i wylęgarnia nowego. Ciągła zmiana. Cud. Rollercoaster dla czystej świadomości. ŻYCIE – to jest to!