Życie mnie zatrzymało. Wróciłam z Indii bez zachwytu i bez rozczarowania. Wróciłam nieco wyhamowana. Stop. Przyglądam się. Z jakimś spokojem i zaufaniem, że takie przyglądanie pozwoli dokładniej zobaczyć. Przede wszystkim siebie. A także otoczenie. I jakby bliżej mi się zrobiło do połączenia tego. Taka integracja siebie z tłem mi odpowiada, bez wychylania się.
Więcej we mnie wiary, że co ma być, to będzie w swoim czasie. Że nie warto pchać, cisnąć, oczekiwać. Że warto cierpliwie przyjmować to, co jest gotowe i już dojrzałe. Dojrzałe do skosztowania, dojrzałe do dzielenia się, dojrzałe do zaistnienia w tym właśnie momencie. Miękko pulsujące, pasujące, a nie kanciaste i wpychające się. Taką spójność lubię.
Wróciłam uważna tam i obecna tutaj. Było mi tam dobrze, jest mi tu jednak lepiej. W sumie wszędzie mi jak w domu. Każde miejsce zaprasza i gości, gdy się je szanuje i oswaja swoją życzliwą obecnością. Gdy buduje się kontakt wymieniając ciepło w spojrzeniu. Nieważny wtedy kolor tęczówek. Ważna energia miłości i świadomość współistnienia. Wybieram być razem z życiem.
Po powrocie wypuściłam w wszechświat kilka intencji. Ależ pięknie pracują! Wypuściłam je z jasnego umysłu i otwartego serca. Wypuściłam je na swobodę, by krążyły, zbierały, gromadziły to, co ma być. Wracają z szelestem wykonanego zadania. Nie rozumiem jak to działa, nie muszę. Nie wiem skąd przychodzi to, co jest. Może spoza nas? Wdzięczność mam w odpowiedzi.
Czuję się hojnie obdarowana. Gdyby tego nie było, też byłoby ok. A gdy jest – doceniam. Jestem częścią świata, tej gigantycznej krzyżówki z hasłami. Bywam brakującym słowem, gdy inne się już złożyły w całość. Definicja jest obok, a ja nadal stanowię zagadkę. Nie martwi mnie to, całość układanki mnie wspiera. Czuję się jednocześnie wyjątkowa i wspólna – bezpieczna.
Zaprosiłam intuicję, by mi towarzyszyła po powrocie i nie odmówiła. Niech czasem zdrowy rozsądek odpocznie. Taki jest zmęczony planowaniem i przewidywaniem. Stale na wdechu i skupieniu. A intuicja na wydechu lekko otulająca kojąca. Jej podpowiedzi raczej wyszeptane, bez pewności i przymusu, powodują że wybory płyną z innej przestrzeni. Jestem w nich sobą. Otwarta w równowadze.
Wróciłam z Indii. To nie był sen. To było wszystko. Podróż od ekstazy do agonii. Od morza cierpienia po ocean zachwytu. Od fizjologii po uduchowienie. Od łagodności po przemoc. Od nędzy po przesyt. Ode mnie w nadmiarze po zupełny brak mnie w sobie. Indie to stan umysłu. Płyniesz w nurcie życia. Jesteś szumem rzeki. Jesteś kroplą i czujesz dotyk innych kropel. Jesteś niczym i wszystkim bez obaw. Blisko – jak przytulanie, jak ocieranie się też.
Tam nie można się zatrzymać. Powoduje to destabilizację systemu. Tu można. Trzeba. Należy. Obowiązkiem i przywilejem jest zacząć od początku. Bez oglądania się za siebie. Czerpiąc z podpięcia pod to, co jest wszechobecne. Odczuwając to intensywnie po powrocie. Po powrocie z Indii nic nie jest takie samo i wszystko jest. Po prostu kolory i zapachy przywracają do życia w pełni. Bez zachwytu i bez rozczarowania. Tak zwyczajnie w dalszym ciągu bieżącej narracji. Patrzę spokojnie, co nastąpi. Akceptacja to rodzaj odwagi.
3 komentarzy do “Zatrzymało mnie i patrzę spokojnie”
Violka
… niektóre Twoje słowa przykleiły się do mojego mózgu : ) , więc… z CIERPLIWOŚCIĄ czekam na owoce … ( nieprawda -już bym w sobotę pobiegła na spotkano ) ale cóż … ćwiczę … w zaciszu domowym 🙂 . buziaki .
Violka
Ożesz Dorotko 🙂 🙂
… z ciekawością i otwartością czekam na propozycję warsztatów…..masz kochana czym się dzielić ! Stęskniłam się 🙂 Póki co ” przyjmuję to co jest gotowe i już dojrzałe ” . Jak zwykle pięknie napisane . Przytulam i dziękuję .
dorota
Warsztaty dojrzewają w słońcu życzliwości 🙂