Sprzeczka z synem (9 lat). O pryncypia szkolne. On „nie musi” a ja nalegam.

On: że „Pani nie kazała tego robić”.

Ja: że „masz to zrobić, bo się umówiliśmy”.

On: „Nie będę!”

ITD…..

I… nie wytrzymałam, ja – matka porozumieniowa, Rosenbergiem oddychająca od 10 lat i głosząca w całej okolicy filozofię bezprzemocową, wyrzuciłam z siebie: „No ja ci zaraz wpierdolę!”

Zamilkł. Spojrzał i zapytał z niedowierzaniem: „A kogo ty teraz udajesz?” Tak bardzo byłam nieprawdziwa w swojej reakcji. Nie przestraszył się, tylko siedział jak wryty. I dodał: „No… ja zacząłem, ale ty – pogłębszyłaś…”

Pogłębszyłam… popłynęłam i poszyłam… zawadiacko odważnie jak po jednym głębszym, ale nie oddechu, który ćwiczę od lat… Słowa: „Ja zacząłem, ale ty pogłębszyłaś” bardzo we mnie zarezonowały. I ze smutkiem uprzytomniłam sobie, że dzieci zaczynając coś trudnego (spór jest trudny), doklejonego do trudnych emocji (złości walczącej o prawo do decydowania o sobie), mają mnóstwo zaufania do dorosłych, że oni tego trudnego stanu nie pogłębią, tylko zatrzymają, pomogą. Nie spotęgują samotności i braku bezpieczeństwa. Że nie zepsują relacji jeszcze bardziej… Bo przecież są już dorośli, prawda i umieją panować nad sytuacją???

Moja impulsywna, gadzia, nietypowa dla mnie reakcja wynikała z bezsilności i niemocy, ale po słowach syna poczułam się też rozbawiona. On kompletnie mi nie uwierzył. I co jeszcze zrobił po chwili ochłonięcia? Wyciągnął rękę na zgodę. Dodał: „Zacząłem, to i przeprosiny zacznę, ale ty możesz je pogłębszyć”. I czekał, wcale nie taki pewny, co ja zrobię z tą propozycją. Badał moją dziwną dla niego nieprzewidywalność. Przyjęłam propozycję od razu, zaraz potem przytuliliśmy się i on sam zdecydował, że matematykę dla mnie zrobi, ale polskiego nie. I jeszcze powiedział, że mnie kocha w takiej wersji przytuleniowej 100x bardziej. Chyba poczuł ulgę…

A ja gapiłam się na niego i milczałam – wychowywał mnie przykładem… A może to ja wychowałam go wcześniej? I to był moment, gdy życie powiedziało: sprawdzam! Może relacja, która długo jednostronnie polegała na dawaniu, uczeniu coraz częściej będzie mogła bazować na wzajemności dawania i uczenia i ten rozwój więzi i porozumienia będzie trwał?

Trwaj chwilo – jesteś piękna!

A incydenty się zdarzają i stanowią punkt odniesienia  🙂

Nie jestem dumna i jestem dumna jednocześnie.