Kto ubiera choinkę?
– My!!! – dwoje dzieci ma w oczach entuzjazm i niebywałą chęć do świątecznego działania.
– Super – tata zniesie kartony z ozdobami ze strychu, a reszta należy do was.
Ubieranie choinki w toku. Mijają może trzy minuty i już wiadomo, że… jedno dziecko chce założyć kupę bombek zbieranych latami, drugie chce dizajnerskiej choinki z okładki Vogue. Jedno chce spontanicznej zabawy, drugie chce postarać się o estetycznie i artystycznie uporządkowany cud. Każde chce decydować. Strefa wpływu niebezpiecznie się zawęża przy dwóch głowach, dwóch parach rąk i nóg. Podniesione głosy:
– Nie wieszaj niebieskich! Tylko czerwone i złote!
– Nie będziesz mi mówić, co mam robić. Ja ci też nie mówię!!
– Przecież to wygląda jak kupa g..na!!!
– Sama jesteś kupa!!!!
Szybkie zrywanie niebieskich bombek i ukradkowe równie szybkie kopanie zrywającego. Krzyk i masowanie kostki przez kopniętego, czyli okazja na dowieszanie kilku niebieskich przez kopiącego, a w tym czasie „przypadkowe” strącanie pierwszych z dowieszonych… „no i się zbiła, cóż…….” Płacz: „Co ty robisz idiotko?!!!”, „A co ty debilu?” Ale ubieranie choinki trwa. Nikt nie rezygnuje. Rodzice patrzą i nie dowierzają. Nawet na moment nie ma zawieszenia broni. Choinka jak święta twierdza ma być MOJA, PO MOJEMU, ZOSTAW, PRZESTAŃ!!! I sprawdzanie kątem oka w tym oku cyklonu, komu zostanie przypisana racja przez rodziców – oniemiałych świadków zdarzenia.
A rodzice w szoku. Tata szepcze: „Będę miał zawał…” a mama trenuje samowspółczucie wobec poczucia winy ( „Jak ja ich wychowałam…”), bo właśnie czyta dr Neff. Nie mają szansy na okazanie wsparcia innego niż uważna obecność, bo próby słownej empatii kończą się odpychaniem ze stwierdzaniem „bo on może wszystko!” lub „bo ona i tak zrobi po swojemu”. Bezradność i smutek.
Trwało… i jakoś się rozwiązało bez udziału i z udziałem chyba nieba… Nie o tym tutaj. A o fali emocji – od szczęścia po nienawiść. Siła potrzeb: jak chcę znaczyć swoją ważną obecność w te Święta?
- Pięknem ponad wszystko i wtedy po trupach (kilka z(a)bitych niebieskich 😉 do celu.
- Zabawą i lekkością i wtedy każda narzucona reguła powoduje opór związany z brakiem swobodnej radości.
Gdzie się spotkać?
Czasem nie w tym czasie, a już po chwili jest gotowość. Z rodziną jak na huśtawce. Góra – dół, radość – lęk, pierwszeństwo i czekanie na swoją kolej. I nagle to, co ściska, rani, rozpuszcza się w Miłości. Nie wiadomo kiedy, tak jak nie wiadomo, kiedy się zaczęło. I zawsze zaufanie, że Miłość silniejsza niż wszystko. Amen.
To trudna chwila… Trudności są częścią życia… Czy mogę w tej chwili być dla siebie życzliwy/-a?…