Bo ja nie wiem ile mam lat
Czuję za to ile mam ran
Światłem łagodzę swój cień
Już nie chcę więcej rozumieć
Czuć, być, oddychać – i umieć
Sercem grzać umysłu rdzeń
Jestem dziś mniejsza niż byłam
Starłam się nieco, zużyłam
Siłą mą słabość i sen
Więcej do serca przyjmuję
Mniej teraz żądam i psuję
Puszczam, co obce i pstre
Lubię to oszołomienie
Narastające zdziwienie
Że życie jest jakie jest
Pełne, bogate, przewrotne
Biedne, mizerne, zalotne
Jak młodość, starość, jak śmierć
Kocham i jestem kochana
Bliskość najbliższa mi dana
Piekło czy niebo – kto wie?
Miłość i wolność są we mnie
Jestem im wdzięczna niezmiernie
lata mijają – ja nie
Nie wiem, co jutro przyniesie
Ufność jest w mym interesie
Żyję! i to cudem zwę!!!