Rodzice do 10-latka w niedzielę po południu:

– Czy ty czasem jutro nie masz sprawdzianu z matematyki?

– No mam.

– I niczego nie powtarzasz?

– Nie, bo nie umiem i nie chcę. Na pewno nie teraz.

Rodzice jednocześnie spojrzeli na siebie uważnie:

– Ja czy ty?

– Ja – odpowiedział tata – to będzie trening mojej cierpliwości. Jestem dziś w dobrej kondycji.

– Super – odetchnęła mama – bo ja już się spięłam…

Tata zawołał:

– Synek, przybiegniesz na przytulasa?

Tulili się, gilgotali, powrzeszczeli nawet bojowo zabawowo, gdy mama dyskretnie poszła zająć się czymś innym. Po jakimś czasie:

– Ale mi z tobą fanie synek. Bo ty jesteś fajny, wiesz? Lubię być z tobą – chwila milczenia – pokażesz mi o co chodzi z tą matmą?

– Cały dział mamy z figur geometrycznych, dużo stron.

– Ooo… i to wszystko będzie?

– Pani dała zagadnienia.

– Pokażesz mi je?

Syn przyniósł kartkę z zagadnieniami na sprawdzian.

– Sam zobacz ile.

– Faktycznie dużo. Może odstraszać. Chodź, zrobiłem ci miejsce tutaj. Usiądziesz koło mnie, tak blisko, żeby było nam raźniej? Powiesz mi, co z tych zagadnień już umiesz?

– To i to i to…

– To już trzy! Opowiesz mi, co to jest ta półprosta. Bo ja niewiele pamiętam…. No i już wiem, wytłumaczyłeś mi. A co to jest odcinek?

Synek podaje definicje, rysuje, objaśnia, przejęty z lekka i pobudzony pozytywnie rolą nauczyciela.

– Poczekaj – mówi w którymś momencie tata – sprawdzę z podręcznikiem, czy tak samo jest tam napisane jak ty mówisz… Wszystko się zgadza, tylko tam jeszcze czytam, że odcinek trzeba oznaczyć literami na początku i końcu. Wiedziałeś o tym?

– No tak. Zaznaczę. Dzięki.

– No to pokazałeś mi, co już umiesz, a co z resztą? Zrobimy razem?

– Pewnie! A będziesz tutaj ze mną?

– Pewnie. A ty będziesz odkreślać z zagadnień to, co omówimy?

– Okej. Zostało jeszcze 6 punktów.

– Możemy po kolei czy chcesz od czegoś konkretnego zacząć?

– To zróbmy z podręcznikiem lepiej.

W trakcie pracy tata powiedział do syna:

– Jestem pod wrażeniem tego, jak się skupiasz i podążasz za tym, co omawiamy. Bardzo sprawnie ci idzie ta powtórka. Czasami coś cię rozdrażni, bo chciałbyś szybciej zrozumieć, ale potrafisz się zmobilizować i wrócić do zadania. Niezła koncentracja. Hmmmm…. chyba zasłużyłeś na przerwę. Chcesz coś zjeść, napić się czy…

– Chcę pograć w piłkę w pokoju!

– To daj czadu przez 15 min i wracaj, żeby utrzymać tempo powtórki, dobrze?

– Tak! A pójdziesz ze mną się pokiwać, proszę?..

– Na kilka minut.

– Super jesteś tatą!

Po kilkunastu minutach powrót do nauki. Zdarzyło się, że tata dwa razy wyszedł z pola działania, bo stało się polem rażenia emocjami syna i lepiej było na boku pooddychać. A jeśli o oddech się zadba w odpowiedniej chwili, to efekt uspokojenia murowany. Oooooooooommm i nie omsknie się żadne groźne słowo, krytyczny grymas czy nerwowe fuknięcie. Ooooooooommm i omnibus się pręży z dumy, bo widziany, słyszany i uwzględniany jest w trudnej akcji szkolnej.

Na koniec panowie sobie podziękowali za współpracę. Tata zauważył jak wiele czasu jeszcze zostało z niedzieli do wykorzystania. Okazało się, że i na tablet starczy. Nastroje super. Wiedza o poziom wyżej. Satysfakcja!

 

A mama podpatrywała ich pełna podziwu. Tyle wie o budowaniu relacji jako bazie do rozbudzania motywacji wewnętrznej. Tyle wie o oksytocynie, serotoninie i dopaminie, a także endorfinach jako najlepszym koktajlu biochemicznym odżywiającym pracujący mózg. Tyle wie o etapach budowania zaangażowania, prowadzenia pytaniami, zapraszania do przejęcia odpowiedzialności przez dziecko, zaufania jego sprawczości i kompetencji, wzmacniania poczucia wartości… Tyle wie z teorii, a w praktyce tata okazał się niedoścignionym wzorem.

Trening cierpliwości i odporności zdany na 6! Choć nie o oceny tu przecież chodzi. Bo tata od mamy wie, że żadna ocena nie jest ważniejsza od zdrowia psychicznego kogokolwiek w rodzinie, a przede wszystkim dziecka. To, co trenujesz po prostu wzmacniasz. I w tym przypadku wzmocnione zostały: głęboka więź, bezpieczeństwo emocjonalne i apetyt na rozwój. A jakże łatwo mogły: wynikająca z krytyki izolacja, porwanie emocjonalne i zniechęcenie do szkoły. Dzięki mądremu początkowi, koniec nie okazał się rozczarowaniem, jak to czasem bywa – z przerzuceniem winy oczywiście na… dziecko. „Potrzeba dwóch osób, aby być w relacji, ale tylko jednej, by ją zmienić”.

Oooooommmm – o matko, bierz przykład.

6 komentarzy do “Heart math – matematyka serca

  • Asia

    Czytam, podziwiam, szanuję, uczę się!!! Dziękuję

    • Dorota Wojtczak

      Stosuj, rozsiewaj, zarazaj pozytywnie. Z Twoja energia moj wpis zyska moc tworzenia zmiany w swiecie! Dziekuje za wspolne wnoszenie do swiata tego, w co obie tak bardzo wierzymy i na co kierujemy swoja uwaznosc 🙂

  • Aga

    Czytalam i lza krecila mi sie w oku. Wspanialy Tata. Wspaniala Mama, ktora nauczyla Tate. Zazdroszcze umiejętności i czerpie z każdego Twojego wpisu i spotkania.
    U mnie wyglada to tak, ze teorie mam w dosyc duzej mierze opanowa, ale w zyciu zdaza sie czesto włączyć emocje zanim pomysle, i wtedy leci….ocenianie. Szczegolnie w stosunku do wlasnych dzieci. U obcych jakos szybciej widze ich potrzeby. My rodzice niechec przed lekcjami odbieramy czesto jako lenistwo, a okazuje sie, ze to moze byc strach przed nowym, trudnym, nieznanym. A za slowami ” nie bede tego robil” stoi potrzeba janosci.
    Dziekuje za wpis

    • Dorota Wojtczak

      Dziekuje ze czytasz i korzystasz.
      Dzieci maja naturalny apetyt na rozwoj! za niechecia tyle moze byc potrzeb. Piszesz o strachu przed nieznanym – pewnie tak. I przed porażką. I przed oceną, która zaniży poczucie własnej wartości. I jest tam niezaspokojona potrzeba osiągnięć i sensu też. I decydowania o sobie, o tym co lubię, rozumiem, a czego nie i odpuszczam. I jest tam potrzeba akceptacji mnie takim, jakim jestem – a nie przez pryzmat kilku stron książki z tego jednego może zbyt trudnego „nie mojego” przedmiotu. Oj dużo tam jeszcze mogłybyśmy odkryc potrzeb. Trening rodzicielski czyni umiejętność. Od teorii się zaczyna i od intencji – jak chce wspierac swoje dziecko – życzliwością czy przemoca? Przemoc blokuje i kształtuje strategie na przetrwanie. Zyczliwosc otwiera i służy rozwojowi. Warto dać z siebie wiele, bo „dziecmi” tworzymy lepszy swiat 🙂 ps. a jesli myslisz, ze u nas na pstryk i zawsze jest tak cud miód malina w relacjach to… myślisz masz bardzo kolorowe. Czasem słońce – czasem deszcz. I cały czas przestrzeń do uczenia sie siebie nawzajem.

  • Emilia

    Ech… nigdy nie sądziłam, że mogę się wzruszyć, czytając o powtórce przed klasówką i to z matematyki! Chłopaki są super!!!

    • Dorota Wojtczak

      Ech… takich łez nam brakuje. Oczyszczenia, połączenia, tęsknoty za tym co fajne, dobre i wspierające. Dziękuję za Twoją wrazliwość Emilia!

Napisz swój komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *