Wieczór, godz. 20.00, 11-latek wraca z treningu piłkarskiego. Świetny nastrój, bo świetnie grał i w ogóle jest dziś świetny, uważa! Przed treningiem grał na telefonie i też wygrywał. Seria sukcesów. Teraz tylko kąpiel, kolacja, wspólne miłe pogaduchy, czytanie lektury i spać.
Taki obrazek, gdzie życie płynie wartko, a radość jest na pierwszym planie. I gdy robi się 20.45 między jednym a drugim gryzem kanapki w towarzystwie pachnącego pokąpielowo syna, dla zasady przecież tylko, mama zadaje pytanie, które zmienia wszystko:
– A do szkoły nic nie było? – w jej głosie słychać oczekiwanie na potwierdzenie.
– Spraaaaawdzę, wieeesz…. – odpowiada jego obudzona niepewność.
– I…?
– Coś jednak było. Zadanie domowe z matematyki, klasówka z biologii – to na jutro. Jakieś wypracowanie z polskiego i taki wiersz na pamięć – na pojutrze. I ta lektura, wiesz, co ją czytam i mnie nudzi…
– Jest 21.00, a jutro po szkole idziesz na urodziny do Maksa, więc jaki masz plan? – mama liczy na genialny i … realny pomysł.
– Matematyka teraz, biologia zaraz, wiesz jestem bardzo dotleniony po treningu i wypoczęty po kąpieli. A o wypracowaniu będę myślał na brudno podczas urodzin, a spiszę na czysto po powrocie. Wiersza nauczę się jutro rano, obudź mnie o 6.00.
– Mam w czymś tobie pomóc? Choć chcę, byś wiedział, że pytam niechętnie, bo…
– Po prostu się nie denerwuj i zrób mi rano jaglankę, bo mówiłaś, że jest zdrowa dla mózgu, ok?
O 22.07 mama słyszy entuzjastyczne:
– Na dziś skończyłem! Zobacz jaki mam wpływ na sytuację!!! Jak chcesz, to możesz mnie przepytać. A tak w ogóle to dziś dostałem 6 z historii więc jutro może być gorzej, żeby się wyrównało.
– Nie chcę cię pytać, jest późno, chcę byś szedł już spać.
Następny dzień 6.00 rano mama budzi syna:
– Hello, to ta magiczna chwila nowego dnia, choć jeszcze nie świta…
– Tak, wiem – prawie nie spałem, bo czekałem. Daj mi książkę z wierszem i włącz światło. Jestem gotowy do akcji! – odpowiada jak żołnierz w mobilizacji, choć wzrok półprzytomny.
– Proszę bardzo……… – za kilka minut mama dopytuje – i jak ci idzie?…
– ….Mamo, to dziwne, ale ten sen ma większy wpływ na mnie niż ja na niego. Jeszcze troszeczkę muszę się połooożyyyć….
Podczas śniadania, jedząc ochoczo jaglankę:
– Mamo, jak dobrze, że ty ćwiczysz ten mindfulness, bo umiesz się spokojnie zachować i to od wczoraj. I ani razu nie powiedziałaś, że nie pójdę do Maksa na urodziny, bo zapomniałem o lekcjach, a tego się bałem. I nawet nie zmieniłaś tonu, na taki, którego nie lubię, bo wiesz, że wtedy jest trudniej. I jeszcze, wiesz, ja potrzebuję jednak więcej snu. Powinienem chodzić spać o 21.00. No, ale oczywiście nie zawsze…
Wnioski dla mamy:
Wnioski dla dziecka:
A jednocześnie zmienne napływają cały czas:
Nie ma co sobie podnosić ciśnienia, gdy życie samo dostarcza rozwiązań, a iluzja kontroli objawia się na każdym kroku.
Gdy oddech na co dzień, to relacja na długo.