Nie zawsze możemy zapanować nad swoją reakcją na stres. Nawet kiedy się tego uczymy trenując uważność, nadal zdarzają się sytuacje, które wytrącają nas z równowagi. Bo niespodziewane, bo nagłe, bo nieprawdopodobne…
Reakcja psychosomatyczna jest automatyczna. To biologiczny mechanizm mobilizujący cały organizm do walki lub ucieczki. To budowanie gotowości, by jak najlepiej i jak najszybciej poradzić sobie z trudnym wyzwaniem. Więc, gdy dzieje się coś, co interpretujemy jako zagrażające, nasz organizm spina się do akcji.. A im dłużej w tym spięciu pozostaje, tym bardziej może obniżać się nasza odporność, bo zatracana jest równowaga, inaczej trawimy, oddychamy, mamy inne krążenie, zapominamy o regeneracji. Cała siła i energia kierowana jest na walkę.
Czasami nie jesteśmy w stanie aktywnie i mądrze poradzić sobie z tą sytuacją. To normalne, bo w afekcie odcięci jesteśmy od rozumu i pojawia się reakcja „ucznia spod tablicy” czyli zamrożenie: „A….aaale ja nie wiem…”, „o Boże…. czego on chce?…”, „Mnie tu nie ma”, „To niemożliwe, że to się dzieje naprawdę…” Często reakcja zamrożenia następuje bez naszej woli i nie wynika z naszej decyzji. Po prostu na biologicznym poziomie ciało odczytało komunikat, że pojawił się stres.
Warto przyjąć, że nie zawsze możemy kontrolować czy zapobiegać temu stresowi, ale zawsze możemy do tego, co dzieje się w ciele, nie dokładać krytycznych, umniejszających, pełnych paniki ocen. A po trudnej sytuacji – możemy się sobą zaopiekować.
Skupienie się na tym, jak się sobą zaopiekować może być bardziej skuteczne niż skupienie się na tym, jak nie reagować (skoro nie da się czasem reagować z głową…) Rozwiązaniem jest więc z jednej strony uważność (mindfulness) a z drugiej życzliwość (compassion): jestem świadoma tego, co się stało i zachowując życzliwość dla siebie, uważnie wspieram siebie.
Chodzi o akceptację tego, że czasami nie da się nie spiąć na początku, ale da się „rozpiąć” i uwolnić napięcie nieco później. Jak to zrobić?
Podam trzy arcyproste i działające sposoby:
- Ruch fizyczny / sport– wzorem zwierząt, które wytrząsają z siebie stres biegnąc, skacząc, nie dopuszczając do gromadzenia czy utrzymania się napięcia w ciele, gdy realne zagrożenie już minęło (my natomiast nie wytrząsamy stresu a odwrotnie zapisujemy go w pamięci komórkowej przez nadmierne rozmyślanie, analizowanie, nakręcanie lęku); żyjąc w czasach, gdy coraz mniej się regularnie i zdrowo ruszamy, mamy tendencje do kumulowania coraz większych napięć w ciele – a to jest szkodliwe.
- Rozmowa – bycie usłyszanym i zobaczonym w trudności jest odprężające i wyzwalające; empatyczna rozmowa, wygadanie się, które kieruje naszą uwagę na nazwanie uczuć i potrzeb, zatrzymanie się przez chwilę na sobie i swoim samopoczuciu (natomiast niekoniecznie na szukaniu winnych i obrzucaniu ich „błotem słownym”, bo to zamiast obniżyć poziom hormonu stresu – kortyzolu – może go nawet pomnożyć).
- Przytulenie – wtulenie się w kogoś bliskiego czyni cuda (badania naukowe mówią, że wystarczy 20 sekund czułego dotyku, by poczuć ulgę); wyzwolony wówczas hormon więzi – oksytocyna, przynosi poczucie ukojenia i przywraca bezpieczeństwo emocjonalne; po intensywnym działaniu w stanie walki lub ucieczki aktywowany jest tryb bycia, który uspokaja, wycisza i leczy poprzez czerpanie dobrej energii z uzdrawiającego kontaktu z drugim człowiekiem.
Warto znać te najprostsze mechanizmy regeneracyjne i z nich korzystać. Czekanie aż napięcie samo przejdzie bywa nieefektywne i trwa znacznie dłużej. A po co zatruwać sobie organizm nadmiarem kortyzolu?
I jeszcze jedno – skoro stres całą mocą wbija się w ciało, to z ciała trzeba go się pozbyć. Ciało jest dla nas jak dom, i to my mamy mieszkać w swoim ciele, a nie stres. Metoda redukcji stresu przez uważność Mindfulness proponuje bliskie zaprzyjaźnienie się ze swoim ciałem poprzez praktykę skanowania ciała. Po co? By dzięki uważności na ciało, nie dopuszczać do jego przeciążenia, przemęczenia i długotrwałego osłabienia. Bo wtedy stres staje się stresem chronicznym i potrzebne są inne strategie niż powyższe, by z niego wyjść.