Współczucie dla siebie to nie litość, to nie pobłażanie sobie.
To energia transformacji, odwagi, mądrości i życzliwego działania dla swojego dobra.
Przeciwieństwo nawyku samokrytyki i zawstydzenia sobą, w którą wpędził nas system edukacji i nierzadko sposób wychowania.
Wymaga treningu.
Wymaga łagodnej otwartości na siebie.
Wymaga miłości i powiedzenia do siebie: „To w porządku, że jestem. Że czuję. To nie moja wina, jaki jestem i jak intensywnie czuję. Nie wybrałem miejsca urodzenia, genów i uwarunkowań umysłu kształtowanych przez kolejne doświadczenia własne czy gatunku ludzkiego. To nie moja wina, ale to moja odpowiedzialność, by godnie być człowiekiem w tym, co trudne, niewygodne, niedostępne lub nadmierne.”
Jak trenujesz współczucie dla siebie?
Czy dajesz sobie prawo do wrażliwości, niepewności, błędów, rozterek?
Czy, gdy wiatr w oczy, to wspierasz się dobrym słowem zachęty, czy kopiesz i umniejszasz siebie?
Tak bardzo potrzebujemy wsparcia, a tak rzadko dajemy je sobie sami.
Współczucie może transformować ból w siłę woli i w moc determinacji. Krytyka tylko gasi zapał i upokarza.
Rozwijajmy kulturę współczucia w miejsce wpędzania w poczucie winy, że jestem „nic nie wart” z powodu słabości.
Każdy człowiek jest wartościowy, mimo że każdy bywa słaby.
I każdy może poczuć siłę, gdy będzie dla siebie życzliwy i prawdziwie współczujący.
Warto to sprawdzić.