Można czekać na wielkie niesamowite wydarzenia, by westchnąć: „Noooo! Bo teraz to nareszcie naprawdę jestem szczęśliwa”. Można czekać i być niezadowolonym, że tak rzadko się zdarzają: „Omija mnie to szczęście, czy co? Gorzej mam od innych?” Można czekać zakładając, że szczęście to sam szczyt skali odczuwania błogostanu/przyjemności/satysfakcji i taki wyjątkowy moment, że: „Wow!!! Niepowtarzalne, jedyne, dech zapiera i obezwładnia z rozkoszy.”
I w ten sposób można zawęzić sobie dostęp do szczęścia i limitować je przez narzucenie rozmiaru, że albo jest olbrzymie albo nie ma go wcale. Można go wyglądać niecierpliwie na horyzoncie każdego dnia i nocy, a potem jak już się pojawi, sprawić, by przytłoczyło nas prawie i nie móc się z niego wyzwolić. Schwycić, uczepić się, przywiązać i pod żadnym pozorem nie pozwolić mu odejść. Pożądać trwałości i niezmienności tego stanu. Obrażać się, gdy jest inaczej…
Można też i warto zauważać drobne chwile, które rozpalają nas światłem, ładują iskrą, obdarzają świeżością, przynoszą ulgę. I zaraz potem czmychają, rozpuszczają się… Powodują uśmiech, miękkość serca i otwartość umysłu. Choćby na krótko napełniają lekkością, dostarczają energii, oplatają zaufaniem i otaczają nadzieją, pompują radością i ożywiają. Jest ich więcej, choć są mniej natarczywe i słabiej dostrzegalne. Może dzięki temu mają naszą zgodę na ledwo chwilowe istnienie i przemijalność?
Zielony liść. Sklejona relacja. Zaspokojona potrzeba. Czyjaś niespodziewana pomoc. Najlepsza kawa pod słońcem. Ta książka i ten film. Wspólny spacer. Czuły dotyk. Kaszmirowy szal. Karminowa pomadka. Pachnący obiad. Ciepłe rękawiczki. Punktualny pociąg. Sprawiedliwy szef. To spojrzenie. Cisza miejsca. Emotikon serca. Dobre zakończenie. Angażujący początek… Nie zapierają tchu w piersiach, nie muszą trwać wiecznie, przychodzą i odchodzą cały czas – niewielkie na skali, a budujące skalę zjawiska, jakim jest umiejętność odczuwania szczęścia.
Zobaczyć i zebrać to, co małe i nie czekać stale tylko na wielkie wydarzenia – to właśnie uważność… to odpowiedzialność za tworzenie jakości swojego życia. To systematycznie ćwiczona umiejętność, a nie dar od wszechświata. To świadoma praca nad tym, jak chcę żyć moje życie. I następnie tak właśnie żyć.
Żyć szczęśliwie na co dzień a nie wiecznie czekać na szczęście.
2 komentarzy do “Czekasz na szczęście?”
Żabcia Monisia
Najważniejsza jest relacjaprzede wszystkim ze Sobą..bo jak nie ma się ze Sobą to czy można nawiązać relacje z druga osobą..taką pelną i świadomą? To taki Cudjest też inna definicja Cuduznasz ją? Czas unieść dupę..by Coś zrobić..Stawić się..zadziałać..być może sie okaże..że to Szczęście..ta kreacja..to Tworzenie..i być może to Szczęście Przy okazji Kogoś u
Uszcześliwi…czyż nie byłoby Cudownie?
Dorota Wojtczak
Tak, zaczynac od siebie to budowac fundament pod kontakt z innymi. Znac siebie. Lubic siebie. Robic to, co sie kocha. Zapraszac do tego innych, wspolnie sie tym bawic, uznawac za wazne i wartosciowe i byc razem z tym, co z tego powstaje.