Uczepiłam się syna po powrocie ze szkoły – ostrzejsze słowa i twardy ton na wejściu do domu. Spojrzał uważnie i zapytał: „Miałaś trudny dzień w pracy? Chcesz ciepłą herbatę? Dać ci poduszkę?.. Czy coś jeszcze mogę dla ciebie zrobić?” Gdy stałam oniemiała i zanurzona w tej fali niespodziewanej empatii, on w swoim telefonie na youtubie włączył muzykę z tytułem „relaksacyjna i redukująca stres” i powiedział: „Trwa 2.18 – powinno wystarczyć”.
Moje oniemienie przerodziło się w rozluźniający uśmiech spływający jak wodospad od czubka głowy po stopy wrośnięte w bujną zieloność dżungli. Obok latały tukany, tańczyły kuguary i kołysały się małpy na lianach. Raj.
Mistrzu! Wdzięczność Tobie i Matce, która Twoje Mistrzostwo wyzwoliła! Nie odniosłeś moich słów do siebie, tylko do mojego stanu. Widząc cierpiącą istotę, włączyłeś bezwarunkowe współczucie. Nawet jeśli to incydent, to wart zapisania. Znak, że to, co dostajesz, oddajesz z nawiązką. Zaprogramowany jesteś na miłość 🙂
Zapytałam później – skąd i jak to się stało, że taaaka troska. Syn odpowiedział, że w tym ostrym i twardym wydaniu nie byłam prawdziwa, tylko trochę śmieszna i inna. Więc zadziałał, by było znów normalnie.
Są krótsze i dłuższe praktyki, którymi wywołuje się ów piękny stan umysłu – spokój, radość i siłę wewnętrzną. Są ważne więzi, które wzmocnione słowem i gestem – rozrastają się tak, że obejmują czule i wyrzut oksytocyny i dopaminy następuje mimochodem. Pojawia się poczucie ulgi i głębokiego połączenia ze światem.
Samo hasło „2.18”już teraz wystarczy, by eliksir miłości rozlał się po ciele. Od serca miękko ciepło lekko miło. Płynie magia życia.