„Mamusiu,
mam fajne włosy, jestem szczupły, nieźle gram w piłkę – ale czy mi się w życiu uda?”
Nie wiem synku. Wspieram jak mogę:
Wierzę, że każda z tych chwil buduje w Tobie mądrość i siłę, które pozwolą nie martwić się o to, czy w życiu się uda, ale zdecydować się wziąć ster życia w swoje ręce. Z zaufaniem, że otwartość na to, co życie przynosi, da szansę zobaczyć więcej możliwości. Z przekonaniem, że odporność na to, co życie wnosi, da szansę wytrzymać więcej doświadczeń i korzystać z nich odważnie.
Oglądam z Tobą youtuberów. Oni kształtują Twoje pragnienia. Fajna fryzura, szczupła sylwetka, dokonania piłkarskie – to jest to! Oni podnoszą poprzeczkę i skupiają Twoją uwagę w tym obszarze. Dużo robię, by ją poszerzać:
Czasem mnie za to nie lubisz. Wolisz, gdy „nie zabraniam”. Czasem zatykasz uszy na kolejny korygujący komunikat, bo brak w nim kontaktu i zrozumienia, że Ci trudno wybierać inaczej, gdy świat kusi łatwością, dostępnością, czczeniem znikomej wartości. Często prosisz o przytulenie i zainteresowanie Twoimi sprawami ufając, że umiem bez krytyki, a z życzliwością zatrzymać się i po prostu być razem. Biorę wtedy oddech i jestem. Bywa to niewygodne i pełne oporu. Jednak utrzymanie więzi z Tobą jest na pierwszym miejscu. I chcę szukać sposobów na to, by pozostać blisko. Trudności i przyjemności z tego wynikające to też życie. Tu i teraz pełne i prawdziwe. Nasze.
Masz fajne włosy, jesteś szczupły, nieźle grasz w piłkę – nie śmieję się i nie oceniam tych kryteriów. Otulam je łagodnym współczuciem. Wiem, że to, o czym mówisz, jest dla Ciebie ważne. A najważniejsze jest, że JA TO TRAKTUJĘ POWAŻNIE. I Twoje podszytem niepokojem pytanie: „czy mi się w życiu uda?” – też.