– Czy trening mindfulness i praktyka uważności nie spowodują „spłaszczenia emocji”?

– Czy mając taką myśl, czegoś się obawiasz?

– Tak, że będę nijaka, nie zainteresowana, nieobecna, nieprzeżywająca, tylko obserwująca – jak przez szybę – bez uczestniczenia w życiu.

 

Jak zatem rozumiemy obecność, jakość i przeżywanie życia? Bo może inaczej?

Obecność, która równocześnie uwzględnia świat wewnętrzny nie świadczy o obojętności. Obserwacja zawirowań myśli, turbulencji emocji i wszelkich napięć w ciele nie wycofuje nas z udziału w świecie zewnętrznym. Wręcz przeciwnie. Wzbogaca odczuwanie tego świata, a nawet szerzej – życia – z kolejnej strony. Niejako od środka. Pozwala też na jego zrozumienie dzięki zauważaniu sieci połączeń i wzajemnego wpływu na siebie tego, co wewnątrz i na zewnątrz. Wraz z tą dodatkową odsłoną pojawia się inna jakość bycia. Zaangażowana choć bez wyczerpującej euforii. Więcej tu zainteresowania w odkrywaniu tego nowego połączenia i świeżej ciekawości, zanurzonej w równowadze poznawczej. Z pewnym zachwytem wchodzimy w życie i zaczynamy przeżywać Życie właśnie. W całej jego potędze i pełni – zamiast przeżywać tylko swoje mikro sytuacje rozdmuchując je do potęgi entej.

 

Uważność pyta – co wybieram przeżywać?

  • siebie w oddzieleniu od życia, w ramach własnej projekcji wyłącznie,
  • czy życie z włączeniem siebie w nie, jako część tej nieograniczonej całości?

Swoje dramaty, narracje czy doświadczanie tego, co wieczne? Co czynię pierwszoplanowym: małe ego czy nurt, w którym chcąc nie chcąc ono płynie.

 

Bycie w oddzieleniu budzi niepokój. Bycie w połączeniu – spokój.

Spokój ma faktycznie mniejszą amplitudę poruszeń niż lęk i niepokój. Gdy boję się, to nieustannie drżę, trzęsę się, że nie, nie chcę tego! Niech zniknie i nigdy nie wraca. Precz!!! Również nadmierne radosne pobudzenie tworzy mentalny rozgardiasz. Jest fajnie, jest super, niech tak zostanie na zawsze. Minęło? O, jak przykro, czemu? Niech wróci moje szczęście!!! Harmonia brzmi ciszej niż dysharmonia. Równowaga tak nie intryguje jak chaos. Choć… wszystko to są składniki życia. Zazwyczaj więcej jest tych podskakujących emocji niż cichego spokoju. W kontraście do nich może nawet wydać się nudny i … trudny, mdły.

Uważność proponuje perspektywę, z jakiej mogę patrzeć z otwartością na to wszystko, co się przydarza. Podpowiada spojrzenie jasne, klarowne, spokojne. Nie to zabarwione silnymi emocjami, nieważne czy przyjemnymi czy też nie, zawsze jednak już pokolorowane i nie tak transparentne jak nieporuszone.

Więc… staję na równinie i rozglądam się dookoła. A może nawet rozsiadam się wygodnie i jestem. Stojąc w dolinie widziałabym niewiele poza jej ścianami. Stojąc na pagórku, mogłabym przeoczyć drobiazgi poniżej. Czy spłaszczona perspektywa równiny jest lepsza? To zależy, w jakim kontakcie chcę być z życiem:

  • jako jego zwyczajna, choć wyjątkowa przez swą niepowtarzalność część,
  • jako głęboko w dole schowana ofiara,
  • jako ktoś, kto próbuje z góry narzucić swój sposób poradzenia sobie z rzeczywistością, zapanować nad nią.

„Spłaszczenie” można czytać jako słowo, które pozbawione jest lekkości. Można też widzieć w nim punkt wyjścia i powrotu po zmęczeniu podróżą po pagórkach i dolinach. To równinna baza obserwacyjna, gdzie postawić kolejny krok, by doświadczać, przeżywać, uczestniczyć w czymś większym, piękniejszym i doskonalszym niż kolejna projekcja filmu na szklanym ekranie własnej głowy.

 

 

2 komentarzy do “Spłaszczone emocje a równowaga

  • Angelika

    Ach ❤️ Zaczytuję się… wychodzenie na tę równinę, czy tez schodzenie w nią, to proces oswajania naszej jednak niezwykłej umiejętności OBSERWOWANIA z zaangażowaniem… czyli nie przestaję żyć, odczuwać, współtworzyć przestrzeń do przeżywania życia

    Dziękuję

    • Dorota Wojtczak

      obserwacja z zaangażowaniem – pięknie to ujęłaś. być obecnym, ale bez wikłania się. w ciekawości i mądrości jednocześnie.

Skomentuj Dorota Wojtczak Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *